piątek, 1 lipca 2011

"Wody wielkie nie zdołają ugasić Miłości, nie zatopią jej rzeki"


Przeczytałam gdzieś niedawno te słowa. Bardzo mocno utkwiły mi w sercu. Ktoś opisał fragmencik swojego życia. Pięknego życia, pięknej przemiany. 

"Dopiero kiedy z żoną zostaliśmy całkiem sami, zrozumiałem, czym tak naprawdę jest małżeństwo. Dopiero wtedy dorosłem do roli męża. Pojąłem, że żona to mój najważniejszy człowiek, najtrwalszy krytyk, najszczerszy do bólu przyjaciel. Że to ta jedyna osoba, do której idziesz, kiedy przegrywasz, z którą naprawdę dzielisz radość, gdy zwyciężasz. Do której nie wstyd iść, kiedy boli i której najbardziej chcesz powiedzieć, kiedy się cieszysz. Wszyscy inni: koledzy, przyjaciele dają ci tylko część. A ona jedna daje całość. I ty jej dajesz wszystko: to, kim naprawdę jesteś. Musiałem pojechać na emigrację, żeby to zrozumieć i żeby się tego nauczyć. Dziś już nie odstępuję żony na krok. Tyle przeze mnie wycierpiała. Nie jestem święty. Wierzę w Boga i wiem, że ten ostatni sąd nie będzie dla mnie łatwym zadaniem. Wiem, że będę musiał gęsto, oj gęsto się tłumaczyć. Ale wiem, że żona jest moim aniołem. Bez niej wziąż byłbym tamtym chłopakiem, co przepija wypłatę w trzy dni. Zawsze ze mną była. A teraz ja oddałbym dla niej wszystko. Chciałbym naprawić to, co było złe. Chciałbym cofnąć czas... być przy niej, gdy tego potrzebowała, rozmawiać, przytulić... Ale czy jeszcze nie jest za późno? Czy uwierzy, że się zmieniłem? Spróbuję... przecież ona jedna we mnie wierzyła, gdy wszyscy inni zwątplili. Musi się udać. Kocham ją."

Gdy pierwszy raz przeczytałam tą historię łzy popłynęły mi po policzku... Moje sny mnie przerażają. Nie chcę już ich... 

Ostatnie dni upływają mi na przemyśleniach, analizowaniu swojej duszy. Próbuję osiągnąć ten wewnętrzny spokój. Pogoda nie nastraja optymistycznie, za oknem pochmurno, pada deszcz. Myślę też o przyszłości, o własnym domu. I zastanawiam się nad pewną propozycją. Właściwie to fajnie byłoby mieć swój własny kawałek na poddaszu. Taki tylko nasz. Bo na obecną chwilę jest ciężko. Mamy tylko jeden pokój. Przed ślubem wiele obietnic ze strony rodziców, które nie doszły do skutku. Trochę mi przykro z tego powodu.  Mam nadzieję, że podejmiemy właściwą decyzję, żeby później niczego nie żałować... Modlę się o to każdego dnia...

I tak na koniec: "Zapomnij, że jesteś, gdy mówisz, że Kochasz." Co te słowa tak naprawdę znaczą? Czy rzeczywiście trzeba zapomnieć o sobie i poświęcić się tylko drugiej osobie?

______________________________________

2 lipca 2011 r.

Niestety propozycja okazała się już nieaktualna... Nadzieja związana z naszym domem też się gdzieś ulotniła. I co teraz? Nie mam już pomysłów. Chciałabym mieć taki nasz mały skrawek ziemi, dom, dzieci i psa :) Wiem, że "dom" to coś więcej niż ściany, miejsce... to przede wszystkim wspólnota serc. Ale jak ją tworzyć, gdy w miejscu gdzie mieszkamy obecnie nie możemy właściwie nic?

Smutno.... 

7 komentarzy:

  1. Jest taki rodzaj miłości, która pokona wszystko. Czasem zbyt późno doceniamy to, co mamy. Nie można się poświecać, miłość to kompromisy, a nie poddawanie swojego życia innym...

    OdpowiedzUsuń
  2. Lady House: Tak, to prawda, że miłość to kompromisy i trzeba się tego uczyć od samego początku trwania związku. Jeśli jedna osoba chce za wszelką cenę postawić na swoim, to prędzej czy później zacznie to wszystko się sypać. Nie można się całkowicie podporządkować dugiej osobie. Bo można stracić siebie...

    OdpowiedzUsuń
  3. "Czy uwierzy, że się zmieniłem? Spróbuję... przecież ona jedna we mnie wierzyła, gdy wszyscy inni zwątplili. " To mnie wzruszyło, na prawdę... Piękna historia. Czasami trzeba coś stracić, choć na chwilę stracić z oczu, by docenić. Niestety tak już jest.

    Przykro mi, że ta propozycja jest nieaktualna już - żeby stworzyć dom "home", najpierw trzeba mieć te swoje cztery kąty "house", to moje zdanie. A bynajmniej dogodne warunki, wiem, że Ci ciężko. Kochana szukaj swojego spokoju, z pewnością go odnajdziesz. Tego Ci życzę :***

    Najprawdziwsza miłość to ta całkowicie wyzbyta egoizmu. A ja czasami mam wrażenie, że trzeba być chwilami egoistą...

    OdpowiedzUsuń
  4. Historia bardzo poruszająca. Ten, który ją przeżył, obudził się w dobrym momencie, ale są tacy, którzy przegapią ten właściwy moment i nie potrafią już się zmienić...

    Pozdrawiam.:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ktoś kiedyś powiedział Mi, że człowiek docenia to co ma dopiero w tedy, Kiedy to straci... I ja wiem, że tak to właśnie w życiu bywa... a zwłaszcza młodzi ludzie nie doceniają tego co już mają tylko ciągle gnają za czymś więcej... czasem za czymś co jest nie osiągalne dla nich i żałują... ale w tedy często jest już za późno...
    A historia jest bardzo poruszająca...

    A jeśli chodzi o Ciebie... sądzę i mam nawet nadzieję, że i Tobie wszystko się ułoży, że będzie tak jak planowałaś przed ślubem... A najważniejsze w życiu jest to, że mimo wszystko macie Siebie na wzajem... Szanujcie to uczucie, a wszystko co złe przeminie i nadejdą dobre, szczęśliwe dni... te chwile gdzie będzie dom, dzieci... Chwile gdzie będzie szczęśliwa z Was Rodzina...
    Pozdrawiam;)

    www.gagulkowyswiat.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. T o ja cichutko dla Ciebie zaśpiewam:

    Bo jak śmierć potężna jest miłość a zazdrość jej nieprzejednana jak szeol. Żar jej to żar ognia - płomień Pański. Wody wielkie nie zdołają ugasić miłości. Nie zatopią jej rzeki.

    OdpowiedzUsuń