piątek, 2 września 2011

"Umiera świat na brak miłości"

"Nie płacz w liście, nie pisz, że los Ciebie kopnął. Bo kiedy Bóg drzwi zamyka, to otwiera okno" ~ks. Jan Twardowski"~

Rozwiane plany, marzenia, skończona walka o ukochaną, obiecaną pracę. Tak jakby tego w ogóle nie było. Pół roku czekania, istnienia w nadziei, że jednak się uda... do ostatnich chwil. Miałam o tym więcej nie myśleć, nie mówić, nie pisać. Ale tak żal... Czemu to wszystko się nie może poukładać? 

Mąż znów wspomina o jego wyjeździe do Anglii. A mnie to tak bardzo boli. Ja nie wyjadę, muszę skończyć ten ostatni rok studiów. Nie chcę żyć znów na odległość, bo przecież co to za życie? Miało być inaczej. Mieliśmy mieszkać w domu, o którym kiedyś pisałam, ale nie wyszło. Jesteśmy na niczym, znów w punkcie wyjścia, a ja w dodatku bez pracy. No cóż... przecież jakoś się to wszystko musi poukładać. Mąż od wczoraj ciągle w złym humorze. Nie jest łatwo. Ja też potrzebuję trochę spokoju, wyciszenia, miłości silniejszej od tego wszystkiego. Wiem, że jest ciężko, ale nie tylko jemu.

Dzisiaj pierwszy piątek miesiąca. Spowiedź... Dziwne, że dopiero tak niedawno odkryłam prawdziwą wartość tego sakramentu. I to jest w tym wszystkim najpiękniejsze. Tylko co z tego, skoro i tak codzienność zwycięża. Upadki, zranienia, nieprzemyślane słowa - nie jestem idealna. Tak dobrze to wiem. Ciągłe postanowienie poprawy, które wychodzi mi tylko na kilka tygodni, czasem dni. W każdym razie niech Bóg ma w swojej opiece tych cudownych kapłanów, których ostatnio stawia na mojej drodze. 

"Panie Boże, dajesz nam tyle łask i wskazujesz nam drogę wiodącą do szczęścia wiecznego. Tak wiele jest powodów do wdzięczności i radości. Daj nam Panie radość serca, aby więcej było uśmiechu niż smutku, więcej optymizmu w naszym życiu. Niech radość życia, bycia Twoim dzieckiem, przepełnia nasze serca i promieniuje w otoczeniu. Bo Ty jesteś naszym Ojcem, dobry Boże."

14 komentarzy:

  1. Też bym nie chciała żyć na odległość... Nie ma innego wyjścia, tylko wyjazd za granicę?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten cytat jest jednym z moich ulubionych...

    Wiem coś o związku na odległość, boleśnie odczułam jego "uroki"... :(
    To mimo wszystko wspaniałe, że gdy już wszystko się psuje i wali, jest jeszcze Bóg. On jest zawsze. Dlaczego nie umiemy z Niego czerpać?

    Całuję ;***!
    Przykro mi, że tak wyszło z pracą...

    OdpowiedzUsuń
  3. Kończ studia! Jeżeli został Ci już ostatni rok, najgorsze co można zrobić, to je teraz przerwać. W końcu to tylko rok.
    Ten wyjazd do Anglii jest konieczny? Właściwie to dlaczego on ma tam wyjechać? No i czy Ty z nim też masz wyjechać, czy jak?

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja sobie nie wyobrażam związku na odległość. Wiem, że to nie dla mnie, byłoby mi bardzo ciężko. Nie mogę znieść rozstania na kilka dni, kiedy On wyjeżdża, a co mówić o miesiącach, latach?

    OdpowiedzUsuń
  5. Newralgiczna - ja myślę, że są inne wyjścia, ale mąż woli iść na tzw. "łatwiznę", bo przecież tam można zarobić większe pieniądze wiele się nie wysilając.

    Ewel_- masz rację, że jest Bóg, który nigdy nas nie opuści. Czytam teraz książkę "Zabójcze emocje" i dokładnie widzę popełniane przeze mnie błędy, między innymi to, że tak właściwie to byłam daleko od Boga w ostatnich czasach.

    Ignis - ja już postanowiłam, że skończę te studia, bo taki był mój cel. Może ciężko będzie mi znaleźć pracę w zawodzie, ale chociaż moja ambicja na tym nie ucierpi. A z tym wyjazdem to ja i tak się nie zgadzam. Tylko pytanie: Czy ja mam w ogóle coś do powiedzenia w tej sprawie? Jak coś się wyjaśni z pewnością dam znać.

    Rozterko - ciężko jest żyć na odległość. Ja trwałam w takim związku przez ponad 2 lata i naprawdę wyniszczyło mnie to strasznie. Nie chcę powtórki. Ale mąż tego nie rozumie...

    OdpowiedzUsuń
  6. Mnie się osobiście wydaje, że taka decyzja, o wyjeździe, powinna być podjęta wspólnie, po godzinach rozmów. Przecież małżenstwo jest to odpowiedzialność za drugą osobę i wszelkie sprawy tego rodzaju MUSZĄ być rozważane wspólnie.

    W odnośniku mój nowy adres, już wracam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Droga Edyto.
    Myślę, że najważniejsze jest osiągnięcie jakiegoś kompromisu w sprawie wyjazdu Twojego męża. Z tego co piszesz wyżej,wynika, że Ty razem czy osobno i tak na wyjazd się nie zgadzasz ( mogłam źle odczytać Twoją intencję, jeśli tak, to mnie popraw). Moim zdaniem upieranie się i stawianie sprawy na ostrzu noża niczego nie rozwiązuje. On tak samo jak Ty jest wolnym człowiekiem i musisz się liczyć z tym, że może postąpić według swoich zamiarów. Chyba liczy się z Tobą, bo podejmuje rozmowę o wyjeździe, ale kiedyś może przestać. Myślę, że musisz się liczyć również z tym, że nawet jeśli zostanie, to za każde swoje niepowodzenie będzie winić Ciebie i szczęśliwy nie będzie i chyba Tobie tez nie o to chodzi.
    Ja kiedyś tez przerabiałam ten temat z Piotrkiem. Powiedział mi, że jeśli sytuacja go zmusi to on wyjedzie, a ponieważ na początku może być ciężko, to będzie tam sam i chciałby , żebym dała mu rok na to, żeby jako tako mógł nam tam zorganizować normalne życie i wiesz, zgodziłam się, bo na tyle mogę mu zaufać.
    Wiem, że to wszystko jest trudne i wymaga wielu przemyśleń. Decyzja należy do Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dorotko, to nie jest tak, że ja nie chcę z nim wyjechać. Po prostu teraz jeszcze nie mogę, bo muszę skończyć studia, a życie na odległość sama wiesz jakie jest. Ja tak żyłam 2,5 roku i naprawdę wykończyło mnie to psychicznie. A poza tym jest jeszcze inna kwestia, która pewnie nie powinna być dla mnie już taka ważna, bo mam swoją rodzinę, ale mimo wszystko jest.

    OdpowiedzUsuń
  9. Edyto,
    dziękuję za wyprostowanie mojego myślenia. Nie rezygnuj z siebie i ze swoich planów. Jakie jest życie na odległość wiem bardzo dobrze, bo pracowałam za granicą 2 lata. I powiem Ci, że jak wszystko ma swoje plusy i minusy.
    Swoją drogą ( to już w formie żartu) uważam, że w życiu trzeba spróbować wszystkiego oprócz kazirodztwa i tańców ludowych. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. No tak trzeba wszystkiego spróbować, ale bez przesady - zgodnie z samym sobą i ze swoimi wartościami, zasadami. Studia muszę skończyć, bo chcę. Dałam mężowi większy kredyt zaufania, chcę coś osiągnąć w życiu i wiem, że zamartwianie się nic mi nie da...

    OdpowiedzUsuń
  11. I trzymaj się tego, bo Twoje życie i samorealizacja jest tak samo ważna jak jego.

    OdpowiedzUsuń
  12. tylko pozytywna myśl i wiara może cię teraz uratować
    -tonia(monolog-stanu-skupienia)

    OdpowiedzUsuń
  13. I bardzo dobrze, że nie zamierzasz rezygnować ze studiów, bo to byłby chyba szczyt głupoty zrezygnować je na rok przed ukończeniem.
    Związku na odległość nikomu nie życzę, bo sama wiem, jak tęsknie za kimś, z kim nawet nie jestem, a jest ok. 80 km ode mnie, a tutaj byłoby tych kilometrów jeszcze więcej, no i jesteście razem, co też sprawia, że tęskni się bardziej.
    Trzymaj się.

    OdpowiedzUsuń
  14. chciałabym iść do konfesjonału i poczuć... nie umiem, boję się.

    OdpowiedzUsuń