Tysiąc myśli na minutę. W głowie piosenka, która jakoś niespodziewanie powróciła i nie chce odejść. "Don't cry" - tamte klimaty już dawno za mną, ale tej jednej piosenki nie umiem zapomnieć. Dziś wspomnienia znów mnie dopadły... to chyba z tego samotnie spędzonego dnia. Myśli krążące po głowie i powracające do najbardziej banalnych szczegółów z przeszłości. Ale tylko do tych dobrych szczegółów... na szczęście. Bo jakoś nie mam ochoty znów łapać doła. Szczególnie po tym, że cały ostatni rok był jednym ciągłym dołowaniem się i walką o lepsze dni... Rok pełen upadków i szukania Boga w moim życiu. Na nowo... zupełnie od samego początku. Czy się udało? Nie wiem... Mam nadzieję, że gdy kiedyś Boże stanę twarzą w twarz z Tobą, nie zaprzesz się mnie... nie zostawisz, nie opuścisz. Wiesz, że tyle błędów popełniłam, wiesz, że przez pewną spowiedź straciłam poczucie wartości, poczułam się jak nic nie warty śmieć, ale walczyłam przez cały czas, żeby na nowo odnaleźć drogę do Ciebie. Czy mam żal do tamtych osób, które powinny podnosić, a stoczyły mnie na dno? Nie... już nie mam. Każdy jest przecież tylko człowiekiem. Tylko dlaczego to właśnie ja zawsze musiałam się czuć tą gorszą? Nie wiem...
Najgorsze jest to, że tak łatwo odpuściłam naukę gry na gitarze. I znów bolą palce, bo kilka dni temu chciałam odświeżyć moje dotychczas nabyte umiejętności. Ale nauczę się grać tą piosenkę, której słowa umieszczam poniżej, bo cudna jest ;)
"Wody nie ugaszą jej,
Nie da zdławić się przez wiatr.
Rzeki nie zatopią jej,
A jej żar to ognia żar.
Jak śmierć jest miłość, tak potężna jest.
Jak śmierć jest miłość, potężniejsza jest."
Kochani! Nigdy nie rezygnujcie z siebie i ze swoich marzeń. Walczcie przede wszystkim o siebie, bo nikt za Was tego nie zrobi. Łatwo jest komuś tak po prostu "dowalić", zmieszać z błotem, zniszczyć. Dużo trudniej zdobyć się na uśmiech i pomocną dłoń. Czasem można zabrnąć za daleko, tam, skąd nie będzie już powrotu. Życzę Wam trafnych wyborów w życiu i podążania tą drogą, która daje prawdziwe szczęście.
Podobno dobro zawsze do nas wraca...
Najsmutniejsze jest to, że czasami sami doprowadzamy do tego, że dajemy sięzmieszać z błotem, albo sami zaczynamy o sobie myśleć, jak o osobach skończonych. Kiedy stany depresyjne są tak silne, że wydaje mi się możliwym tylko ucieczka od tego wszystkiego..
OdpowiedzUsuńAle ostatni akapit podniósł mnie na duchu: najważniejsze to nie rezygnować ze swoich marzeń! :)
Kochana Rozterko, cieszę się, że ostatni akapit podniósł Cię na duchu :) Widzisz, w moim przypadku zostałam zmieszana z błotem, poczułam się kimś gorszym (nie wiem czy już o tym wspominałam kiedyś). Może i sama do tego doprowadziłam, ale klękając w konfesjonale oczekiwałam przebaczenia, a nie pomiatania moją osobą. Chyba nie na tym to wszystko ma polegać. Czemu ktoś tak łatwo mnie ocenił, chociaż tak właściwie nie znał?
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że dobro zawsze do nas wraca, bo choć nie zawsze było tak miło i cudownie, i choć raniłam niektórych ludzi, zawsze starałam się być fair i nikogo świadomie nie chciałam skrzywdzić. Najgorsze jednak jest to, że osoba, którą kochałam jak siostrę i która podobno kochała mnie tak samo, obraziła się o jedną rzecz i to tak bardzo, że zerwała całą znajomość, a mnie zaczęła wyzywać od psychicznie chorych. Jedną rzecz, przy której wielkiego wyboru nie miałam, za którą nie raz przepraszałam. Widocznie moje "przepraszam" to dla niej za mało.
OdpowiedzUsuńMimo wszystko staram się cały czas i mam nadzieję, że starania też zostaną wynagrodzone.
Moja mama mówi coś zupełnie innego, co ma też głębszy sens.
OdpowiedzUsuń" Darowany chleb powraca"
Pozdrawiam dor.baj
Ja Kochana doskonale to wszystko rozumiem. Ja kiedyś sama doprowadziłam do tego, że spadłam prawie na samo dno. Jeszcze przede mną spowiedź z tego wszystkiego, ale również nie chciałabym, by ktoś przez pryzmat tamtych wydarzeń i upadku mnie oceniał. Zwłaszcza osoba, która tak naprawdę mnie nie zna. Bo przecież nie o to chodzi. TYlko przyjaciel o tym wszystkim wie i powiedział że "nie ma prawa mnie oceniać". Podał pomocną dłoń i pomógł się wydostać z tego wszystkiego. Na szczęście ;)
OdpowiedzUsuńIgnis - widocznie niektórzy ludzie nie umieją przyjąć wyciągniętej na zgodę ręki. Ty przeprosiłaś - myślę, że to wystarczy. Teraz krok należy do tej drugiej osoby.
OdpowiedzUsuńJa trzymam się słów, które kiedyś przeczytałam, a właściwie wierszyka do pamiętnika: "Ze złem, co ludzi trapi morderczą walkę staczaj. Nikogo nie potępiaj, lecz kochaj i przebaczaj". Jest ciężko, ale staram się jak mogę każdego dnia nikogo nie oceniać, nie potępiać, nie wysnuwać pochopnych wniosków. Każdy człowiek to przecież istota, która czuje tak samo. Więc jeśli ja nie chcę, żeby ktoś mnie oceniał, to sama też nie oceniam. Trzymaj się :*
Dorotko, myślałam chwilę o tych słowach i rzeczywiście ich sens jest głęboki...
Rozterko, nikt nie ma prawa nas osądzać. Na pewno kojarzysz ten fragment z Biblii i słowa Jezusa: "Kto jest bez grzechu niech pierwszy rzuci kamień". Ksiądz jako pośrdnik między człowiekiem a Bogiem najlepiej powinien to wiedzieć. Ale dzięki Bogu, że spotkałam jeszcze wielu cudownych kapłanów na swojej drodze życia. Tamtego ksiądza już nie ma... wysłali go gdzieś w Polskę.
Ja również cieszę się, że istnieją również ci normalni księża, którzy chcą nam pomóc, a nie osądzać i przekreślać szansę na poprawę.
OdpowiedzUsuńBardzo budująca ta notka. Jesteś żywym przykładem na to, że warto walczyć o siebie. Zawsze będziesz świeciła mi przykładem, wiesz? Bo mimo przeciwności i kolejnych upadków Ty nadal idziesz do przodu...
OdpowiedzUsuńPowodzenia Ci życzę:*
A tak w skrócie co u mnie; poznałam kogoś, jest na prawdę jak w bajce póki co, jeszcze w nią nie wierzę, ale to coś innego, niż zawsze... Może akurat?
Buzi :*