Jest taka jedna wyjątkowo smutna piosenka, przy której dzisiaj płaczę jak małe dziecko. Wiem, wiem - miałam przecież nie płakać. Czy kiedyś będę mogła tutaj opisać wszystko, co jest w moim sercu? Ostatnio sama nie wiem kim właściwie jestem, jakie jest moje miejsce na ziemi. Czy to tylko ja walczę żeby w tym małżeństwie było normalnie? Czy ja sama znam prawdę o sobie? Czuję, że nie ma mnie "teraz"... byłam "kiedyś".
Boże... czemu wbijasz w moje serce nóż, zawsze wtedy, gdy próbuję sięgnąć po szczęście? Mam ogromny żal. Tylko nie wiem do kogo mam mieć. Do Ciebie, do Niego, czy może do samej siebie. W końcu moje życie to jedynie konsekwencje moich własnych wyborów. Może czas wreszcie przestać winić siebie i innych. Być może...
Nie jestem taka idealna, jakby się niektórym mogło wydawać. Mam swoje słabości, zbyt często upadam. Jest mi z tym źle. Nie mam pracy - i to mnie dobija. Już prawie ją miałam. Bo się sprawdziłam, bo kochałam to co robię, bo byłam w tym dobra. Ale prawie "mój" etat" zajęła dziewczyna, która miała znajomości. I co z tego, że sobie teraz nie radzi z dzieciakami? No przecież nic. To była moja wymarzona praca. Już nawet nie w przedszkolu, ale w szkole podstawowej - tam, gdzie zawsze chciałam pracować. To już miesiąc minął od tamtego wydarzenia. A ja ciągle mam żal nie wiadomo do kogo... Taki jest dzisiejszy świat - nie ma znajomości, nie ma nic.
Kiedyś miałam marzenia, wierzyłam, że się spełnią. Dziś się po prostu boję. Właściwie to boję się jutra, kolejnego tygodnia, miesiąca. Boję się, że nie jestem warta niczego, że jemu też się znudzę. Boję się, że wieczność w pewnym sensie też ma koniec. Czy ktoś wie jak to jest żyć w ciągłym strachu?
Choćbyśmy się nie wiem jak starały, nie można kochać za dwoje. To po prostu niemożliwe. Musi być wzajemna interakcja.
OdpowiedzUsuńTak jak Rozterka napisała - nie można kochać za dwoje...
OdpowiedzUsuńMoje relacje z Bogiem również pozostawiają wiele do życzenia, praktycznie to ich juz nie ma...