A może była późna
Jesiennych deszczowych dni
I tak przecież nikt nie rozróżnia
Zamykam oczy i spuszczam głowę
Gdy widzę Ciebie przypadkiem
Gdy jestem w miejscach gdzie byliśmy razem
Przystaję i płaczę ukradkiem
Tak widziałam ją
Jesiennym wieczorem pod Twym parasolem
W niebieskiej sukience, nie trzeba mi więcej
Tak widziałam ją
Na Twoich kolanach siedziała do rana
I w Twoich ramionach tak słodko wtulona
I cóż mi pozostało z Twoich wielkich małych słów
Jesiennych obietnic że nie znikniesz
Nigdy z moich snów
I ciągle próbuję zapomnieć o wszystkim
Gdy palę Twe fotografie
Gdy jestem w miejscach gdzie byliśmy razem
Przystaję i płaczę ukradkiem"
Ja też kocham zachody słońca. Chociaż może ostatnio trochę mniej, bo powracające ciągle koszmary powodują, że noc staje się męczarnią. Czegoś mi brakuje. Czegoś najważniejszego, czegoś, czego tak bardzo potrzebuję. Już mi się odechciało ciągłego proszenia o chwilę rozmowy, o każdy najmniejszy drobiazg, który świadczyłby o Jego miłości do mnie. Nie chcę się od Niego oddalać, ale jakiś głos podpowiada mi, że nie tak wyobrażałam sobie swoje życie. Nigdy mi się nie da dogodzić... Ciągle zawsze coś mi nie pasowało. A teraz, gdy kilka dni temu.... (Resztę pozostawiam dla siebie. Wybaczcie. Jeśli chciałybyście się dowiedzieć co się stało odpowiem w emailu.) Jestem nienormalna. Wierzę w coś niemożliwego. Niedawno wróciłam z uczelni. Jutro znów zajęcia od rana do wieczora i 120 km do przejechania. Dobrze, że chociaż prowadzenie auta mnie choć trochę relaksuje i uspokaja. Mogłabym tak jeździć godzinami. Tylko skąd wziąć kasę na paliwo?? Odezwę się niebawem...
"Moje serce nie śpi, na Ciebie czeka... jesteś??"