"Zanim zostałaś poczęta - pragnęłam Cię.
Zanim się urodziłaś - kochałam Cię.
Nim minęła pierwsza minuta Twojego życia -
- byłam gotowa za Ciebie umrzeć..."
Już prawie dwa miesiące minęły od tamtego wieczoru. Tydzień spędzony w szpitalu na ginekologii, bo Malutkiej się nie spieszyło, setki upokarzających badań, nowe przyjaźnie, bieganie po schodach szpitalnych z góry na dół, by tylko samo coś w końcu ruszyło...
Przyjaźnie pozostały, o badaniach wciąż pamiętam, bo były zbyt koszmarne, żeby zapomnieć, a bieganie po schodach nic nie pomogło.
W poniedziałek 25 marca zdecydowano, że zostanie mi założony cewnik i tym sposobem po długiej przeprawie najpierw na ginekologii, a potem już na porodówce pojawiła się na świecie moja córeczka. Oj ciężko było chwilami, ale Bogu dziękuję, że wszystko dobrze się skończyło.
W końcu to było Zwiastowanie... Odpust w naszej parafii i dzień, w którym chciałam urodzić. Maryjo, czułam Twoją opiekę. Wiem, że czuwałaś, aby nic złego nam się nie stało. Dziękuję...